30.05.2014

Zapiekane naleśniki kukurydziane i chili con carne


Chili con carne to tradycyjna potrawa kuchni meksykańskiej, podawana zwykle
w towarzystwie placków tortilli. Zazwyczaj z mięsem wołowym, tudzież wieprzowym.
Ja za wieprzowiną nie przepadam, sama wołowina w tym wydaniu byłaby zbyt sucha, więc użyłam mielonego udźca indyka i popełniłam danie, które jest trochę innym wydaniem tacos
(meksykański fast food) ale zamiast przystawki u nas pełniło danie główne :)
Zapiekane naleśniki kukurydziane z chili con carne.


Na około 8 naleśników potrzebujemy:

1 szklankę mąki kukurydzianej
1 łyżkę zmielonych otrąb (opcjonalnie)
1 szklankę wody gazowanej
1 jajko
szczyptę soli

Na chili con carne:

300 g mielonego udźca indyka
1 puszkę krojonych pomidorów bez skórki
1 puszkę kukurydzy z fasolą lub samej fasoli
3 ząbki czosnku
1 cebulę
1 torebkę przyprawy do chili con carne
szczyptę soli
1 łyżkę oleju kokosowego lub rzepakowego

Dodatkowo: ser mozzarella 125 g


Wszystkie składniki ciasta naleśnikowego zmiksowałam, odstawiłam na 15 minut.
Jeśli ciasto wyda Wam się zbyt gęste, dodajcie jeszcze odrobinę wody, musi być wyraźnie lejące.
Moje naczynie do zapiekania jest okrągłe i ma średnicę około 18 cm, więc na takiej też patelni (posmarowanej natłuszczonym ręcznikiem papierowym) smażyłam swoje naleśniki ale jeśli macie inne naczynie, możecie ich wielkość dopasować do swoich potrzeb. Wyszło mi ich więcej, niż było potrzebne do zapiekanki ale się nie zmarnowały :)


Na rozgrzanym oleju podsmażyłam pokrojoną w kostkę cebulę. Gdy ta była już szklista, dodałam do niej mielone mięso, które posypałam przyprawą do chili con carne. Ja daję całą torebkę bo lubimy ostre ale możecie oczywiście dać mniej albo więcej...? Dodatkowo szczyptę soli. Mięso chwilę posmażyłam (niezbyt długo bo będzie suche) i na koniec dodałam posiekany czosnek. Po chwili na tę samą patelnię dodałam pomidory oraz kukurydzę z fasolą czerwoną. Miałam akurat taką mieszankę ale dobra będzie też sama fasola lub sama kukurydza, w zależności czym akurat dysponujemy. Gdy wszystko ładnie się połączy próbujemy, czy odpowiada nam na ostrość, słoność i gotowe. 

Na dno naczynia wyłożyłam łyżkę sosu, na to naleśnik, na to 1/4 chili con carne i 1/4 startej mozzarelli, powtarzałam aż naczynie się zapełniło. Mnie wyszły cztery naleśniki.


Zapiekałam 35 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, bez termoobiegu, bez przykrycia.
Jeśli chcecie, żeby danie trzymało się tak zwarcie jak na zdjęciach, zróbcie je dzień wcześniej.
Przy odgrzewaniu nie traci niczego w smaku a zyskuje na wyglądzie. Ale oczywiście można pałaszować zaraz po zrobieniu, tylko będzie się trochę rozwalać bo sera jest stosunkowo mało.
Polecam jako alternatywę do kupnych tortilli :)
Miłego weekendu !

Hola Mexico 4

28.05.2014

Szaszłyki z tofu w marynacie orzechowej


Ostatnio gustuję coraz częściej w tofu, choć kiedyś wydawało mi się bez smaku, bez sensu.
Ale z nim jest jak z kurczakiem, czyste "płótno",
na którym można namalować co się chce - słodki, słony, kwaśny smak.
Zaczęło się od śniadaniowych inspiracji, potem zobaczyłam szaszłyki Ewy Wachowicz i dzisiaj przyszedł czas na moje, choć na pewno wypróbuję je jeszcze na słodko bo w końcu tofu jest wszechstronne.

Na 8 szaszłyków potrzebujemy:

1 kostkę tofu naturalnego (180g)
1 małą cukinię
16 pomidorków koktajlowych

Marynata:
1 małą garść orzechów włoskich
2 ząbki czosnku (wyciśnięte)
1 łyżeczkę miodu
1 łyżeczkę trawy cytrynowej (tarta ze słoiczka)
1 łyżkę soku z cytryny
2 łyżki sosu sojowego
2 łyżki oliwy 
szczyptę chili (opcjonalnie)


Pokroiłam tofu w dużą kostkę (planując po 2 kawałki na szaszłyk).
Zmieszałam wszystkie składniki marynaty ze zmielonymi w młynku do kawy orzechami (można użyć już startych albo wrzucić do blendera). Wymieszać tofu z marynatą, najlepiej zrobić to rękami bo ser jest delikatny i można go łatwo uszkodzić po prostu. Zostawiłam i zapomniałam ale myślę, że godzina spokojnie wystarczy. Pokroiłam cukinię w kawałki. Nadziewałam na patyczki w kolejności jak widać ale ta oczywiście jest dowolna. Resztą pozostałej marynaty posmarowałam warzywa.


Ja piekłam akurat w piekarniku z opcją grilla na drugim poziomie od góry ale można je śmiało zrobić na grillu tradycyjnym. Jak na razie pogoda nie sprzyja :D  Piekłam najpierw 8 minut, następnie obróciłam szaszłyki i piekłam jeszcze 12 minut, aż marynata orzechowa się przyrumieniła. 


Są naprawdę pyszne i zachęcam do eksperymentowania ze składnikami. 
Nawet, gdy już ostygły, smakowały wyśmienicie, więc na imprezę w plenerze idealne.


Zachęcam do namoczenia patyczków w wodzie przed grillowaniem, to zapobiega ich nadmiernemu przypalaniu się. Ja moczyłam do 3/4 wysokości (taka szklanka była) i jak widać końcówki są dużo ciemniejsze a to może nam popsuć nieco smak.
Miłej zabawy :)

Przepis dołączam do akcji założonej przez Izzy:

Vege grillowanie

Naleśniki z mąki sojowej


Naleśniki zawsze poprawiają humor 
i szczerze mówiąc nie znam ani jednej osoby, która by ich nie lubiła.
 Jakiś czas temu natchnęłam się na mąkę sojową przez przypadek i teraz eksperymentuję.
Dzisiaj proponuję naleśniki z niej właśnie, z kolorowymi dodatkami jak na taką pogodę obowiązkowo.


Na około 6-8 naleśników (zależy od wielkości) potrzebujemy:

1,5 szklanki mąki sojowej
1 szklankę wody gazowanej
0,5 szklanki mleka (krowiego lub roślinnego)
2 jajka
1 płaską łyżeczkę proszku do pieczenia
2 łyżki zmielonych otrąb
1 łyżkę siemienia lnianego

Dodatki, u mnie jogurt naturalny, truskawki, miód.


Mąkę przesiałam przez sitko, dodałam resztę składników, zmiksowałam.
Odstawiłam na 15 minut by siemię i otręby mogły napęcznieć.
Smażyłam naleśniki na rozgrzanej patelni, posmarowanej natłuszczonym ręcznikiem.
Zrobiłam, zjadłam ale mąka sojowa mnie nie zachwyciła tak bardzo jak z ciecierzycy.
Będę dla niej poszukiwała jeszcze innego zastosowania, już mam nawet pewien pomysł :)
Miłego dnia !


23.05.2014

Sałata ze szparagami i pieczoną kaczką


Witajcie :)
Przepraszam za niezapowiedzianą przerwę ale postaram się to nadrobić w najbliższym czasie
i dziękuję Wszystkim za bardzo miłe komentarze.
Niebawem również pojawi się kolejna część sezonowego kalendarza na czerwiec.
Dzisiaj, jak na pogodę przystało, mam dla Was sałatę. Nie taką zwykłą na jakiś tam lunch ale bardzo wykwintną, można nią uraczyć gości a nawet teściowa nie powinna mieć zastrzeżeń :P


Na 1 porcję potrzebujemy:

1 małą pierś kaczki
dowolną ilość mieszanki sałat
5 zielonych szparagów
5 pomidorków koktajlowych
2 rzodkiewki

Dressing:
1 łyżeczkę miodu
1 łyżeczkę octu balsamicznego
1 łyżeczkę oliwy
szczyptę soli


Piersi kaczki upiekłam wg tego (klik) przepisu. Wyszły idealne po prostu.
Szparagi umyłam, odłamałam zdrewniałe końcówki mniej więcej 1/4 długości szparaga.
Jeśli złapiecie za dwa końce, złamie się sam w odpowiednim miejscu.
Grillowałam szparagi na rozgrzanej patelni posmarowanej oliwą około 3-4 minuty.
Rzodkiewkę pokroiłam na plasterki, pomidorki na połówki, szparagi pocięłam na mniejsze kawałki, pierś pokroiłam w grubą kostkę, wszystko ułożyłam na sałacie, polałam wymieszanym dressingiem.


Taką sałatę możecie przygotować również z kurczakiem.
Nie jest to najmniej kaloryczna wersja ale zaręczam, że warto ją spróbować bo jest po prostu boska !
Tak, to dobre określenie ;)
Smacznego !

Dodaję do zbioru przepisów:

Szparagi

14.05.2014

Wiosenne owsiane ciastka z rabarbarem


Zaczął się rabarbarowy szał, więc dostarczam kolejną inspirację.
Właściwie to owsiano-żytnie ciastka z rabarbarem.
Są miękkie, choć bez masła  i nazwałabym je orzeźwiającymi. 
Lekko kwasowe ale słodkie. Miła odmiana dla klasycznych owsianych.

Na 24 ciastka o średnicy około 7 cm potrzebujemy:

1 kg rabarbaru
100 g cukru (u mnie ksylitol)
1 szklankę płatków żytnich
1,5 szklanki płatków owsianych
niepełnej szklanki bakalii
(u mnie suszone jabłka, morele, rodzynki, figi)
1 łyżkę siemienia lnianego
2 łyżki miodu (opcjonalnie)
0,5 szklanki orzechów laskowych
2 jajka


Rabarbar oczyściłam, pokroiłam na grube plasterki i w garnku zasypałam ksylitolem.
Podgrzewałam, mieszając aż z rabarbaru zrobiło się pure. Nie trwało to długo ale to zależy od grubości rabarbaru. Do ciepłego pure wrzuciłam płatki, siemię lniane, pokrojone drobno bakalie i rozdrobnione orzechy. I tu można dosłodzić miodem wedle własnego uznania, ja już nie słodziłam.
Zostawiłam wszystko pod przykryciem, żeby napęczniało.
Gdy masa przestygła, dodałam jajka.


Nagrzałam piekarnik do 170 stopni.
Z dokładnie wymieszanej masy formowałam ciastka dość grube i układałam na papierze do pieczenia. Piekłam z termoobiegiem 25 minut. Nie rozpływają się ani nie rosną, pozostają w zasadzie nienaruszone, więc jakie ulepicie, takie będą. Studziłam na kratce.


Wyszło ich sporo i trzymam je w lodówce ale bez przykrycia.
Bakalie oczywiście można zmieniać wg uznania, u mnie to było na zasadzie pozostałości bakalii. 


Na jedno ciastko wypada około 100 kcal ale 2 sztuki spokojnie wystarczą do dobrej kawy :)


Przepis dołączam do:

Rabarbalove

13.05.2014

Młoda kapusta z suszonymi pomidorami i zdrową "zasmażką"


Udało mi się wreszcie zrobić kapustę na sposób, który jest tak pyszny, że na drugi raz zrobię na pewno podwójną porcję bo po tej nie ma już śladu a robiłam wczoraj...
Nie jadłam jeszcze potrawy, w której olej kokosowy tak niesamowicie polepsza smak.
Zachęcam do tego przepisu, na pewno będzie u Was pojawiał się każdej wiosny :)


Na 4 porcje potrzebujemy:

1 młodą kapustę (miałam małą)
dużą garść posiekanego koperku
dużą garść posiekanej dymki (1 pęczek razem z cebulkami)
1 szklankę wody
1 płaską łyżeczkę soli
1 płaską łyżeczkę cukru (białego, brązowego, ksylitolu)
60 g suszonych pomidorów (u mnie bez oleju)
2 łyżki oleju kokosowego
5 łyżek ugotowanej kaszy jaglanej


Namoczyłam pomidory w ciepłej wodzie.
Z oczyszczonej kapusty wycięłam głąbek i poszatkowałam nożem w niewielkie paski.
Tak przygotowaną kapustę połączyłam z posiekanym koperkiem i szczypiorkiem, posypałam solą i cukrem, wymieszałam, odstawiłam na 30 minut. Jak się przegryzła wlałam wodę, dodałam olej kokosowy
i odsączone z wody, posiekane pomidory. Gotowałam pod przykryciem jakieś 35 minut. Następnie zmiksowałam kaszę jaglaną na gładką masę i zagęściłam nią kapustę. Trzeba dobrze wymieszać.
Gotowe :)


Można zamienić olej kokosowy na masło ale to już nie będzie ten sam efekt.
Kasza bardzo ładnie zagęszcza kapustę i w ogóle jej nie czuć w smaku.
Ot i nasza zdrowa "zasmażka" ;)


12.05.2014

Placki z kaszy jaglanej


Robiłam kilka wersji placków z kaszy jaglanej.
Jak dotąd te odpowiadają mi najbardziej i smakiem i konsystencją.
Z samych jajek i kaszy są zbyt delikatne, wolę odrobinę ściślejsze.

Następnym razem planuję wersję z kakao :)

Na 10 placków niezbyt małych potrzebujemy:

ok. 2 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
2 jajka
2 płaskie łyżki skrobi kukurydzianej (lub mąki)


Kaszę ugotowałam wg TEGO przepisu.
Gdy przestygła, wszystkie składniki wrzuciłam do blendera i zmiksowałam.
Masa powinna być gęsta ale spadać z łyżki. Jeśli za gęsta, dodajcie odrobinę wody lub jogurtu.
Smażyłam z obu stron niezbyt długo na patelni posmarowanej natłuszczonym ręcznikiem.


Nie dodawałam ani słodkich, ani wytrawnych dodatków ale tu można oczywiście dodać miód, szczypiorek albo coś ostrego. Ja wolę placki uniwersalne, potem można je zjeść w sposób, na jaki akurat przyjdzie nam ochota. Podawałam z jogurtem i prażonymi, domowymi jabłkami.


Najlepsze zaraz po upieczeniu. Na drugi dzień robią się odrobinę za twarde.


11.05.2014

Kurczak pod chmurką z mango


To danie moim zdaniem wykwintne. Miałam obawy przed jego zrobieniem
(wymyśliłam je wieczorem znienacka) ale okazało się, że niepotrzebnie bo wyszło super.
Teraz dałabym tylko więcej kurczaka albo mniej "chmurki", ponieważ wyszło za wysokie.
Robiłam dziś kolejne podejście do szparagów (pierwsze było w zeszłym roku) ale niestety znowu mi nie smakowały. Surowe zielone są super a po obróbce tracą moim zdaniem.
Jestem jednak uparta i będzie kolejne podejście albo na surowo albo zupa krem :)
Tymczasem zapraszam na niebo w gębie.


Na porcję dla 4 osób potrzebujemy:
(przepis już poprawiony po moim, z większą ilością kurczaka)

2 filety z piersi kurczaka (mogą być z udek)
2 białka jaja
szczypta chili
szczypta soli
1 dojrzałe mango
1 czerwoną cebulę

Na marynatę:
2 ząbki czosnku
1 łyżeczkę chili
1 łyżkę oleju sezamowego
1 łyżkę miodu lub syropu klonowego
2 łyżki sosu sojowego
1 czubatą łyżkę startego imbiru świeżego


Każdy filet przekroiłam wzdłuż na pół, na cieńsze plastry.
Posmarowałam dokładnie wymieszaną marynatą. Odstawiłam na 2 godziny ale nie musi być aż tyle. Wystarczy 30 minut, filet szybko chłonie smaki. Obrałam mango ze skórki i zmiksowałam w blenderze na pure. Z białek ubiłam pianę ze szczyptą soli, pod koniec ubijania dodałam chili.
Połączyłam delikatnie białka z pure drewnianą łopatką.
Ułożyłam na spodzie naczynia cebulę pokrojoną na plastry. Na niej poukładałam filety razem z marynatą. Wyłożyłam na wierzch pianę mango. Posypałam czarnym sezamem ale to bardziej w ramach dekoracji. Zapiekałam 20 min na 170 stopni z termoobiegiem.


Jadłam z frytkami z cukinii z ulubionymi przyprawami (bez soli) bo puści wodę i będzie niesmaczna. Frytki się piekły razem z zapiekanką. Można też śmiało podawać z ryżem.


Niestety zapiekanki nie są fotogeniczne ale zapewniam Was, że to doskonałe danie na niedzielny obiad
i robi się szybko, jeśli zamarynujemy kurczaka wcześniej. Jest jeden warunek, trzeba lubić mięso ze słodką nutą bo jak wiadomo mango to słodki owoc.

Smacznego :)

10.05.2014

Hiszpański omlet z włoskim akcentem


Dziś skromniutko, omlecik ale jutro obiecuję coś ekstra.
Zawsze, gdy kupię chorizo, mam dylemat, co z nim zrobić. 
Bardzo je lubię ale szkoda mi go jeść tak po prostu z chlebem bo i chleb osobiście rzadko jadam.
Szczerze mówiąc to chyba najlepszy omlet, jaki dotychczas poczyniłam, 
więc postanowiłam go umieścić na blogu. Szczerze polecam.

Na porcję dla 1 osoby potrzebujemy:

2 jaja
4 plasterki chorizo
4 pomidorki koktajlowe
6 oliwek czarnych
garść świeżej bazylii
kropla oleju do nasmarowania patelni


Roztrzepałam porządnie 2 jajka (najlepiej je zmiksować).
Na rozgrzanej, posmarowanej tłuszczem patelni poukładałam plasterki kiełbasy,
między nimi pomidorki pokrojone na połówki (skórką do dołu) i oliwki też pokrojone na połówki.
Chwilę odczekałam aż chorizo zacznie puszczać kolor paprykowy i zalałam jajkami.
Smażyłam pod przykryciem jakieś 5 minut na średniej temperaturze, nie mam gazu więc u mnie
to była 5 w skali 9. Przewróciłam na drugą stronę, udało mi się za pomocą łopatki ale dobrym sposobem jest też zsunięcie go na talerz i z odwróconego z powrotem na patelnię. Trzymałam tak jeszcze
ze 2-3 minuty (bez przykrycia), posypałam posiekaną bazylią chwilę przed wyjęciem. 


Nie wymaga ani odrobiny soli, ponieważ chorizo oddaje cały swój smak.


W sam raz na niedzielne śniadanie, miłego weekendu !

8.05.2014

Czekoladowe trufle z... czarnej fasoli !


Trufle lubię ale zazwyczaj z podanych składników jest dużo kalorii a mało trufli ;) 
Ja dzisiaj zaproponuję Wam moi Drodzy odwrotność. Mało kalorii, dużo trufli. 
Myślę, że to przypadnie do gustu zagorzałym FIT... i tym, co chcą się zdrowo odżywiać. 
Fasola ma tę cudowną właściwość, że po ugotowaniu traci mocno kaloryczność. 
Dotąd na pewno zetknęliście się z wypiekami z fasoli, ja proponuję chyba coś nowego,
ponieważ nie natknęłam się na podobne wykorzystanie fasoli. 
Jedna sztuka to około 50 kcal, można pogrzeszyć...


Na około 30 sztuk potrzebujemy:

1 szklankę suchej fasoli czarnej
2 łyżki miodu (u mnie lipowy i gryczany)
50 g masła (nie margaryny)
60 g gorzkiej czekolady dobrej jakości
2 łyżki powideł śliwkowych
1 łyżka kakao
5 suszonych śliwek
3 łyżki mielonych orzechów (u mnie laskowe)
1/2 szklanki amarantusa ekspandowanego
30 ml alkoholu (ja dałam Soplicę Orzech Laskowy ale może być inny)

Jak dodacie migdały mielone, proponuję amaretto itd.

Do obtoczenia: chrupiąca gryka z melasą, sezam, wiórki kokosowe
(mogą być orzechy, cukier puder, zmielony ksylitol, kakao albo co sobie wymyślicie)


Namoczyłam na noc fasolę w zimnej wodzie.
Następnego dnia ją opłukałam na sicie i ugotowałam (ok. 30 minut). Odcedziłam wodę i ciepłą jeszcze fasolę zblendowałam na gładką masę. Dodałam do niej miód, połamaną czekoladę, masło, powidła, kakao, śliwki i wszystko podgrzałam mieszając, żeby nie przywarło. Gdy już miałam wszystko rozpuszczone, zblendowałam ponownie, żeby rozdrobnić śliwki. Dodałam orzechy, amarantus i alkohol. Kiedy masa dość dobrze przestygła i zaczęła gęstnieć, mokrymi dłońmi formowałam kulki wielkości orzecha włoskiego. Obtaczałam w sezamie, wiórkach lub gryce.
Najlepsze są po schłodzeniu kilka godzin w lodówce.


Jeśli będziecie częstować dzieci, zrezygnujcie z alkoholu, na pewno to wiecie ale wolę przypomnieć.


Nikt Was nawet nie posądzi, że one są z fasoli, po prostu jest kompletnie niewyczuwalna.
Jeszcze zdążycie zrobić na weekend, zachęcam do eksperymentowania ze składnikami.
Smacznego :)

7.05.2014

Chleb pszenno - żytni


Przed świętami znalazłam przepis na chleb i upiekłam, ponieważ zostało mi zakwasu na żurek.
Zakwas zrobiłam banalnie, po prostu do szklanego słoika (900 ml) wsypałam około 7 łyżek mąki żytniej
i zalałam ciepłą wodą (nie gorącą), przykryłam lnianą ściereczką i zostawiłam na kuchennej półce na 7 dni. Kolejne porcje zakwasu już nie muszą tak długo stać,
ponieważ dolewam do nich odrobinę poprzedniego i wystarczy wówczas jakieś 3 dni.


No ale wracając do chlebka, podejścia były aż trzy, zanim wyszedł idealny.
Według przepisu (źródło) za pierwszym razem wyszła za twarda skórka, za drugim razem okazał się
lekko nie dopieczony a za trzecim razem (po małych modyfikacjach) wyszło ok :)

Podaję przepis po moich zmianach:

250ml zakwasu żytniego (albo kupnego na żurek)
1,5 szklanki mąki żytniej
1,5 szklanki mąki pszennej
250ml letniej wody
2 łyżeczki soli
2 łyżki otrąb (u mnie miks)
1 szklanka ziaren  
(u mnie siemię lniane, pestki dyni i słonecznika, ostropest)
1 torebka drożdży instant (7g) lub 25 g świeżych (ale z nich trzeba zrobić zaczyn)
2 łyżki oleju
 

Zakwas własnej produkcji trzeba przecedzić przez sitko. Podana wyżej ilość to 3 szklanki. 
Ja wszystkie składniki (w podanej kolejności) wrzuciłam do robota kuchennego i zagniatałam
(a w zasadzie on zagniatał) jakieś 8-10 min. za pomocą haka do ciasta. 
Można zrobić to ręcznie, jeśli chcecie trochę poćwiczyć mięśnie :)
Zostawiłam pod przykryciem na jakieś 70 minut, musi wyraźnie podwoić objętość.
Potem krótko wyrobiłam jeszcze raz, żeby pozbyć się powietrza.
Nałożyłam do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia. Zostawiłam przykryte na jakieś 20 minut,
żeby jeszcze podrosło a w tym czasie rozgrzałam piekarnik do 240 stopni. Posypałam ziarnami sezamu. Wstawiłam foremkę do nagrzanego piekarnika i piekłam z termoobiegiem przez 10 minut
(na drugiej półce od dołu), następnie zmniejszyłam temperaturę do 200 stopni i piekłam jeszcze 40 minut bez termoobiegu. Po tym czasie lekko uchyliłam piekarnik i odczekałam jakieś 15 min. 


Za pomocą rękawicy kuchennej i czystej ściereczki wyjęłam chleb z foremki (razem z papierem)
i postawiłam na kratce do ostygnięcia. Potem usunęłam delikatnie papier.
Można jeść ! Smakuje nieziemsko zważywszy, że teraz trudno kupić smaczny chleb
bez dodatków dziwnej treści. Teraz już piekę 2 keksówki od razu i zastanawiam się czy nie zakupić trzeciej bo jedyną jego wadą jest to, że szybko znika... Kroi się idealnie.


Nie krójcie ciepłego (choć trudno się powstrzymać) bo może się zrobić zakalec.

6.05.2014

Karmelizowany bakłażan, czosnek, rodzynki i makaron


Po raz kolejny nie miałam ochoty na mięso.
To nie znaczy, że go nie jadam ale jakoś coraz rzadziej mi smakuje.
Może to wina mediów i ich newsów... To zatrute, tamto reanimowane a jeszcze inne od wściekłych ssaków, he he. Po prostu odbierają człowiekowi apetyt.
No ale nic tam, powstało u mnie kolejne smaczne danie obiadowe i jakże pełne uroku :)

Na 2 porcje potrzebujemy:

1 bakłażana ok. 300 g (inaczej oberżynę jak kto woli)
1 czerwoną cebulę
2 ząbki czosnku
małą garstkę rodzynek (można wcześniej chwilę namoczyć)
1 łyżkę oleju rzepakowego
1 łyżeczkę chili (u mnie ze słoiczka)
1 łyżkę miodu
sos sojowy do smaku

do podania: szczypiorek, sezam, mozarella (opcjonalnie)


Bakłażana obrałam ze skórki, jest jadalna ale w tym daniu nie pasuje.
Pokroiłam w kostkę, zostawiłam na sitku odrobinę posolony na 15 minut.
Kiedy puścił sok (a ten jest gorzkawy) opłukałam pod zimną wodą, osuszyłam ręcznikiem papierowym.
Na patelni rozgrzałam olej, zeszkliłam cebulę pokrojoną w kostkę i na koniec dorzuciłam posiekany czosnek. Nie smażymy go długo bo będzie gorzki. Następnie dodałam na tę samą patelnię (nie wyjmując cebuli) miód i na mocno rozgrzany wrzuciłam bakłażana. Po chwili również rodzynki i przyprawy.
Ja akurat lubię pikantnie ale możecie zrezygnować z chili albo dać go mniej.
Moje było ze słoiczka Made in Thailand ale może być świeże albo w proszku ostatecznie.
Sos sojowy do smaku, nie można przesadzić, pamiętając, że już trochę soliliśmy naszego bakłażana.


Makaron chiński jest z fasoli ale można użyć ryżowego albo nawet pokusić się o zwykłe spagetti.
Z tym, że ten z fasoli wystarczy na kilka minut zalać wrzątkiem
a głodna byłam i czekać nie mogłam za długo na pałaszowanie ;)


Można posypać sezamem, szczypiorkiem i dołożyć mozarellę ale nie jest to konieczne.


Acha, smażymy na miodzie niezbyt długo, żeby kosteczki nie zamieniły nam się w papkę.
Smacznego :)

4.05.2014

Sezonowy kalendarz - Maj


Chwila opóźnienia ale już jest Ci on - sezonowy kalendarz młodych warzyw i owoców,
będzie się pojawiał systematycznie, przez kolejnych 12 miesięcy,
znajdziecie go również zawsze w zakładce Zielony Kalendarz - menu strony :)

Fotografie są poglądowe, nie są moją własnością, celowo pogorszyłam ich jakość.



3.05.2014

Falafel z makrelą czyli domowy fast food


Witajcie w ten jakże "piękny" dłuuugi weekend.
Pogodę klnie już pewnie większość, więc nie będę się przyłączać ale jak wiadomo cała Polska grilluje, gdzie się da. Na tarasach, balkonach (ech, sąsiedzi), ogródkach przydomowych, cała telewizja grilluje
i czasopisma kulinarne. Mam z tym pewien problem... Otóż nie zachwycam się tak bardzo tymi smakami. Stanowczo mówię TAK kiełbaskom z ogniska, te z grilla zjem ale bez większego entuzjazmu. Poza tym jest jeszcze jedna sprawa... Spotkałam naprawdę bardzo mało osób, które na grillu potrafią przyrządzić coś wybitnie smacznego a niedopieczone sucharki zamiast mięsa?
Wiadomo, grillować każdy może, jeden lepiej, drugi gorzej. 
Ja postanowiłam tymczasem wykorzystać resztki cieciorki, która mi pozostała w kącie szuflady
i namoczyłam ją wczoraj na noc. Falafel to kotlety z ciecierzycy, arabski przysmak.
Postanowiłam go trochę urozmaicić, fanom makreli czy rybnych kotletów powinno smakować bardzo :)


Na około 8-10 kotlecików wielkości jajka potrzebujemy:

200 g suchej ciecierzycy
duży pęczek natki pietruszki
1 średnią cebulę
2 ząbki czosnku
1 łyżeczkę kuminu rzymskiego (albo kminku mielonego)
1 łyżeczkę mielonej kolendry (albo kuleczki ubite w moździerzu)
1 łyżeczkę mielonego kardamonu
1 łyżeczkę chili
1/2 łyżeczki mielonych goździków (albo ubitych w moździerzu)
1 łyżeczkę soli
1 makrelę wędzoną (ok. 30 dag)
olej do smażenia (ja użyłam rzepakowy)


Ciecierzycę namoczyłam na noc w ciepłej wodzie.
Następnego dnia ją odcedziłam, opłukałam na sicie, zmieliłam w blenderze.
Dodałam przyprawy, cebulę i również zmieliłam razem.
Do masy dodałam oskubaną rybkę i wymieszałam wszystko paluchami ;)
Zlepiłam zgrabne kotleciki, moje są wielkości jajka klasy M (z powodu lenistwa) ale możecie lepić mniejsze, takie klasy przepiórczej... Smażyłam kotleciki z obu stron na rozgrzanym oleju.

Jednego dnia jedliśmy je z dużą ilością surówki i jogurtowego sosu czosnkowego 
a na kolejny posiłek zrobiłam z tego hamburgera z bułką razową i sałatą, pomidorkami,
można dorzucić plasterek żółtego sera. A tak w ogóle powinno się jeść z chlebkami pita.


Niestety nie da się zrobić ich bez tłuszczu, ponieważ będą suche niczym wiórki drewniane.
Dla zastanawiających się nad tą kwestią -  NIE, nie gotujcie ciecierzycy, nie da się jej wtedy skleić. 
Miłego relaksu :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...