Obiecałam mirabelki i oto są w nietypowej odsłonie.
Wielu osobom na pewno kojarzą się z beztroskim czasem dzieciństwa
bo kto nie chodził kiedyś na tereny działkowe, żeby podjadać dziko rosnące mirabelki.
bo kto nie chodził kiedyś na tereny działkowe, żeby podjadać dziko rosnące mirabelki.
Są bardzo smaczne i niedocenione. Nie znajdziecie ich na bazarkach ani w sklepach.
Cały ich urok polega na tym, że trzeba poszukać a potem nazrywać.
Przyznam się jednak, że ja nie zrywałam. Dostałam za to pokaźną ilość kilku kilogramów od Przyjaciół, którzy z narażeniem na pożarcie przez komary, nieustraszeni narwali ich całą masę.
Sami więc rozumiecie, że przez to wydają się jeszcze smaczniejsze ;)
Sami więc rozumiecie, że przez to wydają się jeszcze smaczniejsze ;)
Oprócz powideł, z mirabelek powstał chutney. Ostrzegam - wciąga, nie można przestać go jeść.
Na 3 słoiczki (po 300 ml) potrzebujemy:
250 g czerwonej cebuli (waga po obraniu)
750 ml rozgotowanych mirabelek czerwonych (3 szklanki)
100 g cukru brązowego
5 pieczonych pomidorów (takich po 180 g)
lub 220 g koncentratu pomidorowego dobrej jakości
1 łyżeczka pieprzu kajeńskiego
1 łyżeczka kolendry mielonej
sól, pieprz do smaku
2-3 łyżki oleju (kokosowy lub rzepakowy)
sok z limonki (opcjonalnie)
Pokroiłam cebulę w drobną kostkę.
Na patelni rozgrzałam olej i podsmażyłam na nim cebulkę. Nie powinna się usmażyć
na brązowo, tylko zeszklić porządnie, więc nie dawajcie zbyt dużej temperatury.
W tym samym czasie pokroiłam pomidory na ćwiartki i upiekłam w piekarniku
na drugim poziomie od góry z funkcją grilla. W zależności od pomidorów trwa to około 20 minut.
Następnie wyjęłam z piekarnika brytfankę z pomidorami i przykryłam folią aluminiową.
Dzięki temu, gdy chwilę przestygły, łatwiej zdjęłam skórkę. Pomidory posiekałam dość drobno.
Na patelnię z cebulką dodałam mirabelki i pomidory. Ja swoje śliwki brałam z tych na dżem,
więc nie wiem dokładnie jaka była ich waga przed drylowaniem ale tu nie jest nam potrzebna
lekarska precyzja, więc weźcie na tzw. oko ;) Jeśli nie macie ochoty bawić się z pieczeniem pomidorów, dodajcie koncentrat pomidorowy. Będzie równie smacznie.
Dodałam przyprawy i gotowałam na małej mocy, aż płyn odparował i całość zredukowała się
do pożądanej konsystencji. Będzie to trwało od 30 minut do około godziny nawet.
Co jakiś czas trzeba zamieszać. W zależności od stopnia słodyczy mirabelek,
możemy dodać łyżkę soku z limonki. Ja dodałam, ponieważ moje były bardzo dojrzałe i bardzo słodkie.
Na patelni rozgrzałam olej i podsmażyłam na nim cebulkę. Nie powinna się usmażyć
na brązowo, tylko zeszklić porządnie, więc nie dawajcie zbyt dużej temperatury.
W tym samym czasie pokroiłam pomidory na ćwiartki i upiekłam w piekarniku
na drugim poziomie od góry z funkcją grilla. W zależności od pomidorów trwa to około 20 minut.
Następnie wyjęłam z piekarnika brytfankę z pomidorami i przykryłam folią aluminiową.
Dzięki temu, gdy chwilę przestygły, łatwiej zdjęłam skórkę. Pomidory posiekałam dość drobno.
Na patelnię z cebulką dodałam mirabelki i pomidory. Ja swoje śliwki brałam z tych na dżem,
więc nie wiem dokładnie jaka była ich waga przed drylowaniem ale tu nie jest nam potrzebna
lekarska precyzja, więc weźcie na tzw. oko ;) Jeśli nie macie ochoty bawić się z pieczeniem pomidorów, dodajcie koncentrat pomidorowy. Będzie równie smacznie.
Dodałam przyprawy i gotowałam na małej mocy, aż płyn odparował i całość zredukowała się
do pożądanej konsystencji. Będzie to trwało od 30 minut do około godziny nawet.
Co jakiś czas trzeba zamieszać. W zależności od stopnia słodyczy mirabelek,
możemy dodać łyżkę soku z limonki. Ja dodałam, ponieważ moje były bardzo dojrzałe i bardzo słodkie.
Gotowe !
Wyłożyłam gorący chutney do wyparzonych słoiczków, zakręcałam i odwracałam do góry dnem.
Ja pasteryzowałam ale to nie konieczność.
Wolę po prostu mieć pewność :) Żałuję, że zrobiłam tak mało bo jest pyszny.
Ja pasteryzowałam ale to nie konieczność.
Wolę po prostu mieć pewność :) Żałuję, że zrobiłam tak mało bo jest pyszny.
Chutney można podawać do mięs, do kanapek z wędliną lub serem, do nachos, do warzyw
i co tam jeszcze przyjdzie nam do głowy. Tak więc, jeśli tylko dorwiecie dziko rosnące
mirabelki, od razu bierzcie się za rwanie, żeby się takie cuda nie zmarnowały :)
i co tam jeszcze przyjdzie nam do głowy. Tak więc, jeśli tylko dorwiecie dziko rosnące
mirabelki, od razu bierzcie się za rwanie, żeby się takie cuda nie zmarnowały :)
Wygląda niesamowicie. I ten kolor. Zachwycające jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńAle to pyszne musi być! Czerwone mirabelki są super :) ale nie mam do nich teraz dostępu ( są na wsi, na dzikich mirabelkowych drzewach....) żółte za to rosną i owocują w środku mojego miejskiego parku....oczywiście ze względu na zanieczyszczenia z nich nie korzystam, chociaż są tacy co je zbierają..... Moja sunia za nimi przepada i przynajmniej dwie musi skubnąć podczas spaceru :))) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper ! Sunia wie, co dobre ;) Pozdrawiam
UsuńSuper! :) Wygląda wspaniale ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam okazji jeść chutney nigdy w życiu, ale ze śliwek? Wow.. :D
OdpowiedzUsuńChutney ze śliwek jadłam jednak ta wersja bardzo mi się podoba.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń